Rozdział 3
,,My przecież nie żyjemy.. to.. tylko.. sen,,
Wpadłam do domu jak szalona, zatrzaskując mocno drzwi wejściowe i zamykając na klucz aby być pewnym swojego bezpieczeństwa. Przez ten stres łzy wypełniły moje suche oczy. Rodzice już spali w sypialni, zapominając wyłączyć telewizor. Usiadłam na chwilę jednocześnie rzucając swoje conversy za kanapę. Chwyciłam pilot i przełączyłam na program muzyczny. Ciągnęło mnie do tego aby sprawdzić czy ten chłopak odpisał mi na tej stronce internetowej. Pobiegłam szybko do góry po laptop i z powrotem wróciłam do salonu siadając na kanapie. Nagle usłyszałam ten sam odgłos, który było słychać jak ktoś napisze coś do mnie. Szybko weszłam na ścianę i ujrzałam kolejny komentarz od tego chłopaka. Tym razem napisał ,,Czarny jest jak kokaina... uzależnia,,. Wtedy zastanawiałam się czy on próbuję ze mną nawiązać kontakt. Może czarny kolor, dziwny avatar i dość niespotykany nick, mówi mu jaka jestem? Może on właśnie wyobraża sobie mnie, żyjącą w podobnej sytuacji co on?
Do jego ciągle ktoś pisał, co parę sekund dostawał kolejną wiadomość. Był widocznie spoko kolesiem, skoro tylu ludzi do niego pisało. Nie wiedziałam czy jest sens cokolwiek mu pisać. Jest opcja, że wcale nie zauważy mojego komentarza, przy takim tłoku. Jednakże gdybym była mu obojętna nie pisałby do mnie w ogóle. Przez pierwsze dwie minuty zastanawiałam się co mu na to odpisać. Nagle wpadłam na pomysł.
-Nie kokaina nas uzależnia, a ból, który jest zapisany w czarnej tęczy nieszczęścia. - Ku mojemu zdziwieniu od razu odpowiedział.
-To czemu jako nick napisałaś cocaina? - I w tym miejscu nie wiedziałam co mam mu napisać. Szczerze, to nie mam pojęcia czemu właśnie taki nick wybrałam. Co mnie podkusiło? W ogóle co ja mam mu napisać. Boję się, że pogubię się w tych kłamstwach. Zresztą co to za znajomość, która od początku zacznie się kłamstwem. Jednakże bałam się, że chłopak szybko się do mnie zniechęci kiedy dowie się, że żyje mi się dobrze, wszystko mam i nie wiem co to cierpienie. Byłam dość dziwną dziewczyną, tak jakby bez uczuć. Nigdy nie płakałam z jakiegokolwiek smutku. Byłam twarda, nawet przy śmierci dziadka nie wydobyłam z siebie ani jednej łzy. Tylko patrzyłam na wszystkich, którzy wręcz szlochali i nie potrafili złapać tchu. Było mi przykro, ale nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Chłopak zauważył, że długo nie odpisuję, więc wysłał mi swojego skype'a, chciał porozmawiać. Wystraszyłam się! Co będzie jak on mnie zobaczy? Nie mogę tak wyglądać.. Szybko pobiegłam z laptopem w ręku do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi, z szafy wyciągnęłam czarną bokserkę. W starych rzeczach znalazłam białą perukę oraz czarną kredkę do oczu, której nigdy nie używałam. Chciałam aby w razie czego mnie nie poznał. Aby łudził się, że ktoś taki jak chuda dziewczyna z bladą twarzą, białymi, długimi i lekko kręconymi włosami, o imieniu Lou istniał. Kiedy byłam w pewnym sensie gotowa, zalogował się na skype. Dodałam go do znajomych, po chwili zaakceptował i jako pierwszy zadzwonił. Serce chwilowo stanęło mi w gardle, bałam się nacisnąć ,,odbierz,, Lecz coś mnie podkusiło. Zobaczyłam czarny obraz, już myślałam że stchórzył jednak nagle ukazała się blada twarz chłopaka. Miał nieco rozkopane włosy, ciemne oczy, ładny uśmiech i kolczyki w uszach. Siedział przy zgaszonym świetle, jak ja, więc widzieliśmy jedynie swoje twarze, bez wyrazistych kolorów.
-Hej! - Jako pierwszy odezwał się i delikatnie uśmiechnął, łapiąc się jednocześnie za czubek włosów. Zamurowało mnie, chciałam wydobyć z siebie głos, ale nie potrafiłam. Coś tamowało, coś czego jeszcze nigdy nie miałam.
-Żyjesz? - Ironicznie zapytał, po chwili zaśmiał się i dodał. - Zapomniałem, my przecież nie żyjemy.. to.. tylko.. sen.
-Jak to? - Wydusiłam z siebie dwa dość głupie słowa, które przeszły przez moje gardło, nie myśląc nawet o nich.
-My nie traktujemy życia jako przyjemność. - Wziął oddech. - My uważamy, że życie to tylko jeden z koszmarów, który zaraz się skończy.
-My?
-Tak, My. Przecież Ty też nienawidzisz życia, prawda? - Zapytał mnie. I wtedy pierwszy raz poczułam duszność i okropny strach. Kim on jest? Zaniemówiłam, chłopak ponownie się zaśmiał i rozwinął naszą pierwszą rozmowę w innym kierunku.
-Jestem James (czyt. dżejms) ale mów mi Jem (czyt. Dżem). Mam 20 lat, mieszkam w Londynie. Nie mam rodzeństwa, ludzie którzy mnie adoptowali, wyrzucili mnie. Lubię słuchać ostrego rocka i metalu. A ty się przedstawisz?
-Yy.. jasne. Loui.. - Chciałam powiedzieć już moje prawdziwe imię Louisa (czyt. Luisa) na szczęście szybko się poprawiłam. - Lou (czyt. Lu), 19 lat, mieszkam w Manchester. Też nie mam rodzeństwa. Mieszkam z rodzicami.
-Czemu uważasz, że życie to sen? - Chłopak chyba sam już sobie wmówił, że cierpię tak jak on i że dla nas życie to koszmar, który się ciągnie, a my czekamy na jego koniec z uśmiechem i radością. Trudno mi się z nim rozmawiało na ten temat. Lecz coś mnie do tego wszystkiego ciągłą. Nie widziałam co? Nigdy tak nie miałam. Na szybko musiałam coś wymyślić.
- Rodzice w ogóle mnie nie rozumieją. Ciągle się na mnie mszczą, biją, zamykają w piwnicy i nie wypuszczają. Wiele razy miałam przez nich operację. - Czarnooki chłopak uważnie się wsłuchał w moje słowa, jak jeszcze chyba nikt. Starał się mnie zrozumieć, ale nie pocieszał.
-Ja zawsze chciałem żyć samodzielnie, kiedy moi prawdziwi rodzice zginęli w wypadku trafiłem do domu dziecka.. - Mówił to z taką łatwością i lekkością, że w ogóle nie było można wyczuć że on cierpi. - Adoptowało mnie później jakieś małżeństwo. Jednak oni nie rozumieli mnie. Trzymali mnie na smyczy, jak psa. Zacząłem ćpać i pić, kiedy oni się o tym dowiedzieli wyrzucili mnie z domu i trafiłem na ulicę. Potem razem z kumplami zamieszkałem w blokowisku. Nie chodziłem do szkoły tylko pracowałem albo siedziałem na necie.
-To straszne! - Powiedziałam i nie mogłam w to uwierzyć. Ten chłopak ma naprawdę straszne życie. Nigdy nie myślałam, że coś takiego na serio się dzieje.
-Straszne? Ja nie narzekam. Jest mi dobrze. - Coraz bardziej mnie interesował. Przyciągał do siebie jak magnes. - Ćpasz? - Nagle zmienił temat.
-Yy.. no.. - Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Taki dymek, a tyle szczęścia i ulgi daje, nie? Przyznaj.. nic cię tak nie uszczęśliwia jak dragi. - On miał naprawdę problem. I to nie mały. Aż chcę się go zapytać czemu sobie tak niszczy życie. Ale wtedy wszystko bym zepsuła.
-Tak, przyznaję.. - Dochodziła późna godzina, a ja jutro miałam na 7 do szkoły. Musiałam zaliczyć test z maty, którego wcześniej nie pisałam. W ogóle totalnie zapomniałam się czegokolwiek nauczyć. Dlatego pożegnałam się z chłopakiem i obiecałam, że pogadam z nim jutro. Zdjęłam perukę i zmazałam makijaż. Rzuciłam się na łóżko jedynie w samej bieliźnie i rozmyślałam. Chcę mu pomóc, ale muszę poczekać. Inaczej nie zdobędę jego zaufania i wszystko zniszczę. Przymknęłam na chwile oczy i nawet nie minęło 10 sekund kiedy już zasnęłam.